sobota, 8 lutego 2014

FILM AMELIA - JAK JEDZENIE ŁĄCZY DOBRYCH LUDZI


Zapraszam na pierwszą odsłonę mojego nowego cyklu: jedzenie w sztuce i literaturze. Zaczynamy od „Amelii” - mojego ukochanego filmu o miłości, samotności i oczywiście jedzeniu. :)


O jedzeniu i piciu w filmie „Amelia” można by napisać całą książkę. Wszyscy na pewno pamiętamy zachwyt Amelii nad odgłosem, jaki wydaje pękająca skorupka crème brûlée, czy zjadanie malin nałożonych na opuszki palców. Ale dzisiaj postanowiłam skupić się tylko na tym, jak jedzenie pomaga zbliżyć się bohaterom filmu (szczególnie tym pozytywnym), potwierdzając tezę Julii Child, że „osoby, które kochają jeść, to najlepszy rodzaj ludzi”.


Jedzenie we Francji jest pewnego rodzaju towarzyskim rytuałem. Znajomi lub rodzina zbierają się dookoła stołu i godzinami zajadają francuskie smakołyki, popiją wino i cieszą się swoim towarzystwem. Taką funkcję spełnia w filmie kawiarnia Des 2 Moulins na paryskim Montmartre, w której pracuje Amelia. Tam popijając kir (białe wino i crème de cassis, czyli likier z czarnej porzeczki) oraz mauresque (koktajl z likieru anyżowego i syropu migdałowego), stali bywalcy dyskutują o miłości, życiu i najnowszych ploteczkach.


Dlatego tak wyraźny kontrast stanowi melancholijna scena, w której Amelia samotnie gotuje spaghetti. Potem spogląda przez okno na swojego sąsiada, Człowieka Ze Szkła, który także je obiad w zupełnej samotności. Na szczęście po jakimś czasie zaprzyjaźniają się i zaczynają spędzać razem czas na rozmowach oraz zjadaniu speculoos (korzennych ciasteczek rodem z Holandii) maczanych w grzanym winie z cynamonem. (Swoją drogą to dość niecodzienna przekąska jak na upalne lato, w którym rozgrywa się akcja filmu, nie sądzicie? ;)).


Człowieka Ze Szkła w jeszcze jeden, bardziej metaforyczny sposób łączy ludzi przy posiłku – co roku maluje kopię obrazu „Śniadanie wioślarzy” Renoira i za każdym razem na suto zastawionym stole wioślarzy pojawiają się nowe potrawy. „Wyglądają na zadowolonych” zauważa Amelia. „Powinni – odpowiada malarz. - Tego roku dostali zająca ze smardzami. I gofry z konfiturą dla dzieci”. :)

„Śniadanie wioślarzy”, Renoir, 1880-1881, źródło: wikipedia  
Miłość do jedzenia zjednuje bohaterom przyjaciół, jak w przypadku lekko opóźnionego intelektualnie Luciena. Pracujący w sklepiku z warzywami Lucien traktuje każdy owoc i jarzynę jak drogocenny skarb, do którego trzeba podejść z szacunkiem i delikatnością. Takie podejście bardzo podoba się Amelii, która sama celebruje małe przyjemności, jak zanurzanie dłoni w worku ziarna, i która rozumie tę dziecięcą potrzebę zachwycania się codziennością. Dlatego między tą dwójką rozwija się nić porozumienia, skierowanego przeciwko gburowatemu filistrowi, sklepikarzowi Collignon.


Podobną radość z celebrowania życia i jedzenia można zauważyć u Dominique'a Bretodeau, którego próbuje odnaleźć Amelia. Bretodeau co tydzień kupuje na targu kurczaka i po upieczeniu go delektuje się delikatnym mięsem. Jednak odkąd pokłócił się przed laty ze swoją córką, ten cotygodniowy rytuał stanowi bolesne przypomnienie o samotności. Dopiero dzięki interwencji Amelii postanawia zażegnać starą waśń i pod koniec filmu widzimy uroczą scenkę rodzinną: Dominique kroi upieczonego kurczaka, ale tym razem nie zjada sam najlepszych kąsków, tylko dzieli się nimi ze swoim wnukiem. Raz jeszcze jedzenie staje się sposobem na okazanie życzliwości i miłości.

To, co zawsze najbardziej mnie wzrusza w tym filmie, to scena pieczenia ciasta (zdaniem niektórych internautów jest to bretońskie ciasto kouign amann). Pod koniec filmu Amelia robi swój słynny placek śliwkowy, wyobrażając sobie, że piecze go dla swojego ukochanego Nino. Gdy zauważa, że zabrakło jej drożdży, myśli o tym, jak Nino mógłby pobiec w deszczu do sklepiku na dole, kupić drożdże i po cichu wrócić do domu, robiąc jej niespodziankę. Gdy okazuje się, że w rzeczywistości do kuchni wszedł tylko kot, Amelia wybucha gorzkim płaczem. Jednak w jakiś magiczny sposób pieczenie ciasta naprawdę sprowadza Nino do mieszkania Amelii i wszystko kończy się happy-endem. Ciekawe tylko, czy w końcu udało im się upiec i zjeść ten placek? ;)


Amelia (fr. Le fabuleux destin d'Amélie Poulain), reżyseria Jean-Pierre Jeunet, Francja 2001.

PS. A już jutro zapraszam Was na recenzję francuskiej restauracji Zakładka, której wystrój kojarzy mi się z Amelią. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.