O Zazie, francuskim
bistro na krakowskim Kazimierzu, słyszałam wielokrotnie od moich
znajomych, którzy niezależnie od siebie gorąco mi je polecali. Co
ciekawe, wszyscy trzej znajomi mieli na imię Michał. Czyżby Zazie
było jakimś tajnym miejscem spotkań Michałów lubiących
francuską kuchnię? ;)
Po tych wszystkich
pochwałach, jakie padły z ust trzech Michałów, spodziewałam się
czegoś naprawdę niesamowitego, dlatego poczułam się lekko
rozczarowana, że wnętrze jest tak... zwyczajne. Co prawda na
ścianie znajduje się czarno-biała fototapeta z widokiem na Wieżę
Eiffla, a przy drzwiach wiodących do piwnicy stoi żeliwna latarnia
rodem z Narnii, jednak całość jakoś mnie nie zachwyciła, a
metalowe krzesełka były wyjątkowo niewygodne. Na szczęście miła
obsługa i pyszne jedzenie zrekompensowały mi wszelkie braki w
estetyce i wygodzie.
Gdy zobaczyłam obszerną
kartę dań, nie wiedziałam, na co się zdecydować. Kusiły mnie zwłaszcza ślimaki po burgundzku, na które na pewno będę musiała
tu wrócić. Ostatecznie zdecydowałam się jednak na delikatne foie
gras (tłustą gęsią wątróbkę) z plackiem z batatów (słodkich
ziemniaków) podawane na carpaccio z kalarepy w porto (22 zł).
Miałam pewne obawy co do tego zestawu, ale okazało się, że to
niecodzienne połączenie składników było wyjątkowo smakowite.
Myślę, że tylko bardzo utalentowany (i odważny) szef kuchni mógł
sobie pozwolić na taki kulinarny eksperyment. Chapeau bas! :)
Zazwyczaj, gdy widzę
gdzieś w menu francuską zupę cebulową, nie mogę się
powstrzymać, żeby jej nie zamówić. Nie inaczej było i tym razem.
Zupa w Zazie (9 zł) była dość smaczna, choć niestety daleko jej
do tej, którą jadłam w La Taverne de l'Arbre Sec w Paryżu.
Moja koleżanka, Gosia,
jadła bardzo dobrą tartę alzacką z boczkiem, brie, jabłkiem i
czerwoną cebulą (11 zł / kawałek). A na deser wzięłyśmy na
spółkę gruszkę gotowaną w białym winie z sosem migdałowym (11
zł). Sos był przepyszny i krył w sobie całe migdały (uwaga na
zęby!), jednak sama gruszka była tak słodka i wygotowana, że
straciła cały naturalny aromat. A szkoda, bo to danie ma ogromny
potencjał.
Wystrój Zazie wydaje mi
się tak neutralny, a jedzenie tak pyszne, że jest to idealna
restauracja na praktycznie każdą okazję: od rodzinnego obiadu z
dziećmi i psem, przez spotkanie ze znajomymi, po romantyczną
randkę. Radzę tylko zrobić wcześniejszą rezerwację, bo często
wszystkie stoliki są już zajęte. Jednak biorąc pod uwagę jakość
ich francuskiego jedzenia, wcale się temu nie dziwię. :)
Adres: ul. Józefa 34,
Kraków (Kazimierz)
PS. A na deser francuska piosenkarka Zaz, której imię zawsze kojarzy mi się z Zazie. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.