czwartek, 6 listopada 2014

ZA GOTYCKĄ FASADĄ – SPOTKANIE Z SIMONEM TAXACHEREM W HOTELU COPERNICUS (KRAKÓW)


Kilka lat temu natknęłam się w gazecie na artykuł o krakowskim Hotelu Copernicus. Z artykułu zapamiętałam tylko dwie rzeczy: historyczny rodowód hotelu oraz widok na Wawel rozpościerający się z tarasów na dachu. Hotel często gości różne sławy przybywające do Krakowa (m. in. mojego ulubionego aktora Benedicta Cumberbatcha), ale ponieważ ja do ich grona stanowczo się nie zaliczam, do tej pory pozostawały mi tylko spacery urokliwą ulicą Kanoniczą i zastanawianie się, co kryje się za imponującą gotycką fasadą.


Jednak ku mojej wielkiej radości kilka tygodni temu dostałam maila z zaproszeniem na „drobne przekąski” oraz konferencję prasową ze słynnym austriackim szefem kuchni Simonem Taxacherem, która miała odbyć się właśnie w Hotelu Copernicus. Jak możecie się domyślić, nie mogłam przepuścić takiej okazji.


Spotkanie odbyło się 17 października 2014 r. w ramach prestiżowego festiwalu Gourmet Relais & Châteaux, którego zwieńczeniem w tym roku była siedmiodaniowa kolacja przygotowana przez obsypanego nagrodami (m. in. dwoma gwiazdkami Michelin) Simona Taxachera, właściciela alpejskiego hotelu i restauracji Rosengarten w Tyrolu.


A oto kilka ciekawostek, które zapamiętałam z rozmowy toczącej się przy masywnym, drewnianym stole w hotelowej restauracji.

  • Simon Taxacher stara się łączyć tyrolskie produkty regionalne ze składnikami z innych krajów tak, aby jego kuchnia nie stała się zbyt monotonna
  • przywiązuje bardzo dużą wagę do wyglądu i struktury swoich potraw, a także do zastawy, na której są serwowane
  • ponieważ na co dzień pracuje nawet po 16 godzin dziennie, w domu przygotowuje tylko proste, niezbyt czasochłonne dania
  • zmienia menu pod koniec sezonu narciarskiego, gdy w restauracji robi się spokojniej
  • bardzo ceni sobie pracę zespołową i bardzo chwali sobie swoich współpracowników
  • choć cieszą go liczne nagrody i wyrazy uznania, zawsze przygotowuje swoje potrawy z myślą o gościach odwiedzających jego hotel, a nie krytykach kulinarnych

„Drobne przekąski”, o których wspominał mail, okazały się w rzeczywistości trzema z siedmiu dań z menu przygotowanego na festiwalową kolację. Jedzenie było nie tylko pyszne, ale też pięknie podane. Niektóre z potraw przypominały wręcz małe dzieła sztuki. Odpowiednie, austriackie wina dobrał sommelier Andreas Katona. A oto, co jedliśmy:


Buraki starym sposobem, rokitnik, twarożek


Jak wyjaśnił pan Taxacher, są to niewielkie buraczki uprawiane tradycyjną metodą w Tyrolu. Podano je z twarogiem górskim, rokitnikiem i bezą z soku z buraka. Wszystkie składniki świetnie się ze sobą komponowały, jednak moim faworytem został pyszny, kremowy twarożek z alpejskiego mleka przygotowywany własnoręcznie przez szefa kuchni i jego zespół. Do buraczków podano austriackie wino 2012 Grüner Veltliner o korzennej nucie z wyczuwalnym posmakiem czarnego pieprzu.

Policzek cielęcy słód daktylowy, topinambur


Ponoć policzek wołowy stosunkowo rzadko pojawia się w restauracjach, ponieważ wykorzystywany jest przez weterynarzy do badania stanu zdrowia ubitego zwierzęcia. Tak więc szef kuchni musi współpracować z weterynarzem, który przy badaniu nie naruszy struktury tkanki. Ponieważ nie jem mięsa, nie mogłam niestety ocenić smaku zaserwowanego nam policzka, ale siedząca obok mnie Ada z Pora coś zjeść bardzo chwaliła jego smak i rozpływającą się w ustach konsystencję. Ja za to z przyjemnością wyjadłam sos daktylowy i wszystkie dodatki, zwłaszcza topinambur – tradycyjne, choć dziś zapomniane warzywo, które powoli wraca do kulinarnych łask. Choć z reguły nie przepadam za czerwonymi winami, zachwyciło mnie serwowanej do tej potrawy pinot noir (rocznik 2009) z niewielkiej austriackiej winnicy. To było zdecydowanie jedno z najlepszych win, jakie w życiu piłam. :)

Ogród: śliwki, nitro-czekolada, gin tonic


A na deser zjedliśmy nitro-czekoladę, czyli czekoladę spienioną ciekłym azotem, której strukturą przypominała coś między lodami a ptasim mleczkiem. Czekolada była podawana z pysznym sosem śliwkowym, pianką z ginu i toniku (spienionych w syfonie) oraz świeżymi koniczynkami. Deserowe różowe wino Rosenmuskateller miało przyjemny posmak róży, choć mi wydało się już nieco za słodkie.


Całe spotkanie przebiegło w bardzo sympatycznej atmosferze. Wyszłam z niego bogatsza o nowe wrażenia kulinarne, nowe znajomości i paczuszkę z tyrolskimi przysmakami (m. in. moim ukochanym sokiem z czarnego bzu). A teraz nareszcie wiem, co kryje się za gotycką fasadą Hotelu Copernicus i przyznam szczerze, że rzeczywistość znacznie przewyższyła moje (i tak już wysokie) oczekiwania. :)


PS. Chciałam bardzo podziękować właścicielom i pracownikom Copernicusa za zaproszenie, profesjonalną organizację spotkania oraz serdeczne przyjęcie. A szczególne podziękowania należą się panu Simonowi Taxacherowi i całemu jego zespołowi za przygotowanie dla nas przepysznych potraw oraz podzielenie się z nami swoją kulinarną wiedzą.


Adres: Hotel Copernicus, ul. Kanonicza 16, Kraków (Stare Miasto)

Adres: Hotel Restauracja Spa Rosengarten,
Aschauerstrasse 46, 6365 Kirchberg, Tyrol, Austria


Festiwal Gourmet Relais & Châteaux: www.gourmetfestival.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.