Festiwal
Najedzeni Fest! w tę niedzielę był inny niż poprzednie.
Kiedy dotarłam tam o 12.00, spodziewałam się już dzikich tłumów,
które z reguły wypełniają festiwalowe sale Hotelu Forum w
Krakowie. Tymczasem stosunkowo niewiele osób przechadzało się
leniwie od stoiska do stoiska, a atmosfera panowała niemal
piknikowa.
Bardzo mnie
to ucieszyło, bo brak tłumów oznaczał, że nie trzeba było stać
w kilometrowych kolejkach, a wystawcy mieli znacznie więcej czasu i
siły na rozmowy z dociekliwymi klientami (takimi jak ja ;)).
Zaczęłam
od spotkania ze znajomymi z Jedzenie jest piękne, którzy
prowadzili foto-budkę jedzeniową. Z podziwem obserwowałam, jak
dzięki wskazówkom Kamila i Ani oraz pomysłowości osób
fotografujących z zaledwie kilku rekwizytów powstały piękne
zdjęcia potraw (do obejrzenia tutaj).
Potem
nadszedł czas na kawę. Mój wybór padł na znanego baristę
Marcina Makiato Wójciaka. Zaparzona przez niego Etiopia była bardzo
aromatyczna, intensywna w smaku i lekko kwaskowata. Nie jest to do
końca moja gama smakowa, ale nie chciałam zagłuszać szlachetnego
trunku tym, co zazwyczaj dodaję do kawy, czyli wielką ilością
mleka i cukru.
Dlatego żeby
zrównoważyć jej smak, kupiłam smażone lody na stoisku Korek 308 Resto &
Art, które świetnie skomponowały się z kawową goryczką. Samo
ciasto ryżowe smażone w czymś w rodzaju frytkownicy wydało mi się
nieco zbyt nasączone tłuszczem, ale ukryte w nim lody były bardzo
smaczne i – o dziwo – zimne. Ale prawdziwym zaskoczeniem były
pyszne choć nietypowe sosy do lodów: truskawka z kolendrą, mięta
z liściem limonki oraz piniowy z miodem. Wszystkie bardzo mi
smakowały.
Postanowiłam
też kupić na spróbowanie różne ciasta od wystawców, u których
jeszcze nigdy nic nie jadłam. Mi najbardziej posmakował sernik
pistacjowy od Chocola, a Mężowi tort z truskawkami od Uczty Babette
(trzeba tylko było uważać na tłuczony pieprz, którym były
ozdobione brzegi tortu :P). Bardzo smaczne okazały się też
babeczki czekoladowe z truskawkami ze Słodkiego Kącika oraz tarta
cytrynowa z bezą ze Słodkiej Manufaktury.
A na koniec
czekała mnie miła niespodzianka: paczka od bardzo sympatycznej
ekipy Art Food, czyli sklepu sprzedającego produkty tradycyjne z
południa Europy. W paczce znajdowała się m. in. butelka
portugalskiej oliwy oraz puszki z sardynkami, makrelą i tuńczykiem.
Uwielbiam ryby i kuchnię śródziemnomorską, więc prezent okazał
się strzałem w dziesiątkę. :)
Z festiwalu
wyszłam z torbą wyładowaną portugalskimi przysmakami z Art Food,
hummusem ze śliwką z Amamamusi, ekologicznymi truskawkami z Lokalne
przysmaki oraz poczuciem miło spędzonego, piknikowego popołudnia.
:)
Najedzeni
Fest: www
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.