Niedawno wróciliśmy z alternatywnego festynu kulinarnego Foodstock: Berlin Edition, który
odbył się dzisiaj w dawnym komunistycznym hotelu Forum w Krakowie.
Po wejściu do restauracji Forum Przestrzenie natknęliśmy się na
plątaninę ludzi, dzieci i psów. Nad tym wszystkim unosiły się
dźwięki muzyki puszczanej przez DJa, a w powietrzu przepływały
pyszne zapachy jedzenia.
Najpierw stanęliśmy w
kolejce po kupony, które stanowią oficjalną walutę Foodstocku.
Jeden kupon kosztuje 5 zł i zazwyczaj wystarcza na kupienie jednej
porcji jedzenia, chociaż bywały też produkty (np. burgery), które
kosztowały 2 albo nawet 3 kupony.
Potem poszliśmy
rozejrzeć się po stoiskach z jedzeniem, które były wyjątkowo
różnorodne: od sushi, przez indyjskie pierożki aż po ciasta i koktajle owocowe. Największa zainteresowanie wzbudzał
Hamsa hummus & happiness serwujący aromatyczne
dania z Bliskiego Wschodu oraz Youmiko, w którym można było
spróbować temaki, czyli sushi w kształcie stożka. Mi już
niestety zabrakło cierpliwości i po odstaniu 15 min po falafela w
picie (swoją drogą, rzeczywiście bardzo smacznego), nie chciało
mi się ustawiać w kolejnej długaśnej kolejce po sushi. A szkoda,
bo wyglądało bardzo apetycznie.
Dużą popularnością
cieszył się również pomarańczowy van BurgerTaty, w którym na
realizację zamówienia trzeba było czekać aż 30 min. Ale było
warto, bo burger był naprawdę smaczny: z soczystą wołowiną,
chrupką bułką i świeżymi warzywami. Jedynym sprzedającym, który
bezpośrednio nawiązał do tematu przewodniego festiwalu, czyli
Berlina, był blog Gotowanie z pasją, który przygotował tartę z
nadzieniem z kartoffelsalat (niemieckiej sałatki ziemniaczanej) oraz
muffinki o smaku... currywurst, czyli niemieckiej kiełbasy z mocno
przyprawionym sosem pomidorowym. Gratuluję pomysłowości! :)
Na deser kupiliśmy w
BonJour CaVa pyszną tartę owocową i ciasto „pleśniak” z bezą
i konfiturą porzeczkową. Co ciekawe, chociaż zazwyczaj nie
przepadam ani za bezą (która zawsze wydaje mi się za słodka), ani
za porzeczkami (za kwaśne), to połączenie tych dwóch smaków
wydało mi się naprawdę fantastyczne. A do domu wzięliśmy jeszcze
chleb ze śliwką i domowy smalec ze stoiska Eco - Chleb. Mniam. :)
Foodstock to świetny
pomysł na poznanie różnych smaków z całego świata w ciągu
jednego popołudnia. Jedynym minusem były spore kolejki do
najbardziej obleganych stoisk, ale to chyba tylko świadczy o dużym
zainteresowaniu, jakim się cieszył dzisiejszy festyn. Będąc tam, czułam
mnóstwo pozytywnej energii, płynącej nie tylko ze zjedzonych
kalorii. ;)
miałam tam być, ale w ostatniej chwili musiałam zrezygnować :( ale moje przyjaciółki były, opowiadały, że fajnie i smacznie! :)
OdpowiedzUsuńJuż za 3 tygodnie (27.10) w Hotelu Forum odbędzie się kolejny festiwal kulinarny, tym razem Najedzeni Fest. Może wtedy uda Ci się dotrzeć? :)
UsuńA ja oczywiście przyszłam, jak wszystko zjedli ;P
OdpowiedzUsuńKto zjada ostatki, ten piękny i gładki? ;)
Usuń