Zazwyczaj wolę lżejsze dania,
zwłaszcza latem, ale czasami nachodzi mnie nieodparta ochota na
placki ziemniaczane... Wtedy często wybieram się do restauracji W
Starej Kuchni niedaleko Rynku, która serwuje tradycyjne polskie
potrawy, smakujące niemal jak domowe.
Wystrój jest stylizowany na starą,
wiejską chatę: pod sufitem wiszą żeliwne patelnie, pęta kiełbasy
oraz warkocze czosnku. W drewnianych szafkach stoją kolorowe
przetwory w pękatych słojach, z których część można nawet
kupić do domu. Opalany drewnem piec rozsiewa zimą przytulne ciepło.
Do tego wszystkiego nie pasuje mi tylko malowidło ścienne w jednej
z sal przedstawiające ogromny księgozbiór. Czyżby polska wieś w
XIX wieku dysponowała takimi luksusami jak bogato wyposażona
biblioteczka? ;)
Podawane tu placki ziemniaczane są chrupkie i świeże, absolutnie przepyszne. Zazwyczaj zamawiamy je w jednej z dwóch postaci: pojedynczych placków w sosie grzybowym (32 zł) albo ogromnego młyńskiego koła z oscypkiem, boczkiem i żurawiną (37 zł). To drugie danie jest tak duże, że osobom o mniejszej pojemności żołądka radzę wziąć je z kimś na spółkę. Czasami, gdy najdzie nas ochota na coś bardziej mięsnego, bierzemy pieczone żeberka, które są również smaczne i bardzo, bardzo sycące.
Miłym akcentem jest oferowana przez
restaurację przegryzka przed posiłkiem (zazwyczaj chleb ze smalcem
albo podpłomyki z masłem czosnkowym) oraz kieliszek nalewki
wiśniowej po jedzeniu. Wiśniówka jest nie tylko smakowita, ale też
pomaga w trawieniu tych dość ciężkich potraw. I choć zawsze
wychodzę ze Starej Kuchni najedzona jak po obiedzie u babci, to nie żałuję
ani jednej, pysznej kalorii...
O to to, ten lokal mi się podoba i z chęcią bym go odwiedziła:) I chciałabym tylko wierzyć, że składniki i receptury są tak naturalne, jak w starej kuchni...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy składniki są naturalne, ale na pewno - wbrew nazwie - nie są stare. Jedyna dolegliwość, jaką miałam po obiedzie tam, to kac moralny, że zjadłam tak strasznie dużo tłustych kalorii... ;)
Usuń